Salaa lekcyjna- Zaklęcia

Lekcje ze stałymi nauczycielami dodawały otuchy uczniom. Miało się wrażenie, że przy Flitwicku czy McGonagall nikomu nie stanie się krzywda...Uczniów ubywało z Hogwartu, zwłaszcza szlam i mieszańców. Nad zachowaniem śmierciożerców czuwał dyrektor szkoły- Severus Snape. Gdyby nie on to prawdopodobnie ilość uczniów zmalałaby drastyczniej.
Zaklęcia były ostatnią lekcją przed świętami Bożego Narodzenia. Niewielu uczniów zdecydowało się zostać na święta w Hogwarcie.

Flitwick czekał już na siódmoklasistów za biurkiem na stercie książek. Dzisiaj miał sprawdzić zadania domowe i rozpocząć ćwiczenia pomocne do zdania OWÓTEM-ów. Powoli do sali zaczęli napływać uczniowie z różnych domów.

Zaklęcia z Flitwickiem. Jeden z dwóch normalnych przedmiotów w tej szkole.
Eva jak zawsze zajęła miejsce pod ścianę z tyłu klasy. Miała nadzieję, że nikt się do niej nie przypłaszczy i będzie mogła się cieszyć samotnością. Mdliło ją na widok płaczących szlam i panikujących mieszańców. Sama miała to szczęście, że babka była cwaną bestią i zapewniła wnuczce odpowiednie drzewo genealogiczne.
Przetarła zmęczoną twarz dłońmi. Dzisiaj zdecydowanie nie miała nastroju do hokus pokus. Jednak zadanie miała.

Przez całą drogę do zamku mówili o nowej sytuacji w szkole oraz zbliżających się świętach pomijając temat szlam, czarnego pana i trwającej wojny. Nawet lex musiał czasem odpocząć od tych ciężkich tematów.

Kiedy dotarli do zamku uświadomili sobie, że zaraz rozpoczyna się lekcja zaklęć. Tak więc zostawiając płaszcze w dormitorium udali się szybkim krokiem na pierwsze piętro.
Lex wszedł do klasy zaraz za Liv i zajął miejsce ławkę za nią. Nie chciał, aby ludzie za dużo gadali. Ciągłe wspólne przebywanie z Liv nie było najlepszym rozwiązaniem podczas tej całej sytuacji z Alexą i Angéle...

Gdy drzwi ponownie się otworzyły wszystkie spojrzenia były skupione na niej. W końcu była nową osobą w tej szkole, na dodatek piękną dziewczyną co nie uszło uwadze płci męskiej.
- Dzień dobry profesorze - przywitała się obrzucając spojrzeniem wszystkich na sali. Jej spojrzenie padło na blondyna, gdy rozpoznała w nim tego Alexandra o którym myślała, uśmiechnęła się i usiadła koło niego.
- Jak miło spotkać znajomą twarz.
Znali się za dobrze i wiadomo było, że tam gdzie jest Andrea zawsze coś się dzieje. Nie zawsze na korzyść towarzystwa dziewczyny.

Kiedy do sali weszła dobrze znana mu blondynka przekręcił tylko oczami. Szczerze to miał nadzieję, że pogłoski o tym, że siostry Vogel przenoszą się do Hogwartu były fałszywe. Najwyraźniej się mylił...
Jednak najgorsze było jeszcze przed nim gdyż dziewczyna dosiadła się właśnie do niego.
- No proszę, panna Vogel - rzucił specjalnie akcentując słowo panna.
- A gdzie twoja siostrzyczka?

Uśmiechnęła się drwiąco.
- Zatęskniłeś za małą Liyą? Przesyłam pozdrowienia od braciszka. Myślał nawet żeby tu wpaść. - powiedziała - Słyszałam, że dorobiłeś się odznaki prefekta naczelnego...no, no..Liya dostała jedynie odznakę prefekta. Myślisz, że uda się jej zdegradować obecną prefekt naczelną?

Było to mało prawdopodobne bowiem normalniejsza bliźniaczka nie przejawiała zapędów siostry.
Przed nimi siedziała długowłosa blondynka, całkiem niedaleko rudowłosa dziewczyna. Andrea musi tylko poznać odpowiednich ludzi, a zawładnie szkołą.

A co niby miało obchodzić Alexandra to czy siostry Vogel dokonają czegoś w tej szkole czy też wręcz przeciwnie. Mimo, iż ich rody były blisko spokrewnione, a państwo Vogel wywodzili się z na prawdę dobrej czarodziejskiej rodziny to jakoś Lex nigdy za nimi nie przepadał. jednak dla dobra społecznego i świata czarodziejów trzeba było zachowywać pozory tak więc lex postanowił schować w kieszeń swoje uczucia i jak zawsze zachowywać się przynajmniej nienagannie.
- Nie mam pojęcia Andreo. Miejmy tylko nadzieję, że wkrótce ta szkoła stanie na nogi. - Powiedział tylko i przeniósł wzrok na nauczyciela, który właśnie pojawił się w sali.

- Z pewnością już za niedługo zdrajcy krwi zawisną. - powiedziała cicho delikatnie głaszcząc lewe przed ramię. - Wielka szkoda, że pozwolono tym wszystkim szlamom opuścić Hogwart.
Można było przewidzieć za kim opowie się dziewczyna i za jakimi metodami. Najchętniej łapałaby mugolaków poza murami szkoły jednak wolą poczciwego staruszka Vogla było skończenie szkoły przez bliźniaczki.
Tak właściwe to ciekawe gdzie się podziewa Liya...
- Wiesz coś o Godryku Doyle'u ?

Profesor zaczął prowadzić już lekcje, chociaż ta z pewnością nie przypominała tych zajęć sprzed kilku lat. Teraz wszystko było takie ciche, takie ponure i takie... Prawie takie jak miało wyglądać, aczkolwiek czegoś brakowało... Chyba ten cały karzeł... Z pewnością trzeba go wymienić na kogoś godnego. Może jakiś śmierciożreca?

Z zamyślenia Lexa wyrwał głos dziewczyny, która ponownie się odezwała.
- Doylu...? Ach, tym krukonie... Nic po zatym, że błąka się gdzieś samotnie po Hogwarcie. A czemu o niego pytasz? - Uniósł jedną brew ku górze.

Liv miała to szczęście, że nie słyszała całej tej paplaniny Lex'a z jakąś tam Vogelówną. Wolała skupić się na lekcji, zadaniu domowym i....myśleniu o dorosłości. Właściwie to było śmieszne. "Musisz tylko dorosnąć".
Ciekawe pomyślała bazgrając różne szlaczki na pergaminie. Sama miała wrażenie, że się zmieniła.
Może dlatego, że nie potrafiła się już cieszyć z życia? W końcu rozwód rodziców i całe to zaangażowanie ojca w służbę Voldemortowi...

- Dzisiaj będziemy powtarzać zaklęcie Furnunculus. Kto nam przypomni do czego służy? - zapytał niziutki czarodziej.

Był spóźniony, a wyszedł z dormitorium znacznie przed czasem...
- Przepraszam za spóźnienie. - wysapał zdyszany. Biegł aż z siódmego piętra! Gdyby nie zaczepiła go jakaś głupia dziewczynka z Hufflepuffu to by się nie spóźnił. Zaraz...czy on właśnie tak myślał o tym małym biedactwie o mysich włosach?
Rozejrzał się po klasie i .... zajął miejsce tuż przy Liv obrzuciwszy przy tym spojrzeniem Alexandra i jakąś nową blondi. Czyżby nowa kochaneczka Ślizgona?
Rozpakował się i podsunął pliczek pergaminu swojej sąsiadce szepcząc jej coś na ucho. Nie umknęło to uwadze profesora ale Dorian znowu mruknął "przepraszam" i zajął się lekcją.

Alexander nawet nie zauważył kiedy do klasy wszedł jeden z Gryfonów. Dopiero gdy coś mignęło mu przed oczami i zajęło miejsce tuż przed nim obok Liv dotarło do niego, że to był Dorian.
Jednak takie drobnostki nie interesowały teraz chłopaka. Bardziej był skupiony na rozmyślaniu o kolejnym zebraniu ślizgonów. Co? Jak? Kiedy i gdzie...
Mimo, iż dyrektor Snape pozwalał swojemu domowy na bardzo dużo to i tak trzeba było uważać. Śmierciożercy też nie dla wszystkich ślizgonów byli wyrozumiali.

Dla małego Flitwicka wszystkiego to było za wiele.
- Pan Moore właśnie stracił 5 pkt dla swojego domu. Panno Hamalainen proszę odłożyć te kartki i skupić się na lekcji. Zaklęcie Furnunkuls, proszę bardzo - patrzył na Ślizgonkę która westchnęła tylko i udzieliła odpowiedzi.
Najwidoczniej poprawnej bo nie odjął ani nie dodał punktów. Przez resztę lekcji powtarzali jeszcze różne zaklęcia po czym z zadaniem domowym na 2 stopy opuścili klasę.



// Wszyscy wyszli, czyli nie piszcie już w tym temacie tylko gdzie indziej.